Blokada

środa, 28 stycznia 2015

A może porobimy babki???


Grzebać w piasku lubią chyba wszystkie dzieci. Z tym że urzędowanie w piaskownicy zimą kiedy pada, wieje, mrozi, opatulonym od stóp do głów i w butach w których ledwo można chodzić nie należy do najprzyjemniejszych. Na szczęście jest na to sposób........PIASEK KINETYCZNY przeznaczony do użytku domowego. Rany co to jest za cudowny materiał. Połączenie czystek piasku z odrobiną nietoksycznego polimeru nadało mu fantastycznych właściwości. Piasek nie wysycha, nie rozsypuje się, poszczególne ziarenka przyciągają się do siebie przez co bardzo łatwo poddaje się modelowaniu, babki wychodzą idealne i co najważniejsze ZAWSZE wychodzą.  Samo przesypywanie, ugniatanie działa relaksująco nie tylko dla dziecka. Ale to trzeba po prostu poczuć. Kilo piasku spokojnie wystarczy by zająć Malucha na kilkadziesiąt minut.




wtorek, 20 stycznia 2015

LEGOLAND BERLIN

Idąc za ciosem, pozostając jednocześnie w tematyce LEGO, postanowiliśmy wybrać się na wycieczkę do LEGOLANDU w Berlinie. Pięć milionów kloców oczywiście zrobiło wrażenie na moich budowniczych. Zarówno wymagania 2 latka, jak i 30 latka zostały spełnione. Mogliśmy m.in  zobaczyć Berlin w miniaturze, który zachwyca odtworzonymi z lego najsłynniejszymi miejscami Berlina. Przejechać się kolejką kursującą pomiędzy rozmaitymi, doskonale skonstruowanymi postaciami oczywiście z lego, a także zobaczyć proces powstawania klocków (stworzony na potrzeby dzieci:).
  Po zwiedzaniu można było tworzyć własne konstrukcje w strefie budowy. Jak się okazało budować można bez końca. Duży budowniczy wytężał swój twórczy umysł budując samochód wyścigowy, który przejdzie test stabilności i nie rozpadnie się na specjalnie skonstruowanym torze wyścigowym. Mały budowniczy zachwycony wielką "dziendzialnią" próbował włączać do ruchu na torze swoje pojazdy. Biorą pod uwagę fakt że Legoland jest pod placem Poczdamskim jest to świetna alternatywa na deszczowy zimowy dzień.

piątek, 16 stycznia 2015

Aniołek "didika zabział"...



Smoczek - swoista świętość nad świętościami, towarzysz nocy i pocieszyciel, nieodłączny element życia naszego dziecka. Jak się okazało do czasu...
Mimo iż od dawna Bartek używał smoczka tylko do spania plus ewentualnie w okresie adaptacyjnym w przedszkolu wiedziałam, że kiedyś będziemy musieli "didika" pożegnać. Przerażona matka od pół roku zastanawiała się jak to będzie, ile trudu, ile nerwów, ile tłumaczeń, ile wytrwałości będzie potrzebne do tego jakże poważnego przedsięwzięcia.
Tymczasem... syn nas mocno zaskoczył....
Podczas rodzinnego kolędowania w przedszkolu w sztuce granej przez rodziców pojawiła się postać Aniołka. I tak wieczorem rzuciliśmy na wiatr do synka "didika Aniołek zabrał". Historyjka, że dla dzieci zabrał, że dla małych dzieci, które nie mówią jeszcze, nie chodzą i bardziej didika potrzebuj,ą została o dziwo przez naszego syna KUPIONA. Widać było szczególnie przy zasypianiu po specyficznym mlaskaniu, że czegoś w buźce brakuje ale dzielnie sobie radził. Rodzice w ciężkim szoku dochodzili do siebie kilka dni tymczasem dziecko o smoczka nie prosiło.

Aniołek ''didika'' zabrał ale przyniósł za to domek... co zostało spuentowane przez syna pierwszy raz wypowiedzianym zdaniem - a cio to jest?? I tak składaliśmy i malowaliśmy. Prawdziwy Artysta znowu nas zaskoczył o dziwo nie pomalował farbami ścian, mebli, kota, swoich włosów, moich włosów i nie trzeba go było po akcie tworzenia wkładać do wanny i traktować prysznicem. Świetna zabawa dla całej rodziny!!! A malowań zostało jeszcze na kilka sesji..


wtorek, 13 stycznia 2015

TROPICAL ISLAND


Odkąd Maluch zrozumiał, że długa droga samochodem prowadzi zazwyczaj w jakieś fajne miejsce, wykazuje dużą cierpliwość, a dla nas  podróżowanie przez to stało się dużą przyjemnością. Tym razem w poszukiwaniu wrażeń wybraliśmy się na Tropikalną Wyspę położną niedaleko autostrady w zacisznym lesie 60 km od Berlina. Świadomość, że jedziemy na duże baseny sprawiła, że od 6.30 rano Mały był na równych nogach w wielkiej euforii.  Kiedy dojeżdżaliśmy na miejsce:na stwierdzenie Mamy: Jeszcze kilometr do celu, Barto radośnie ogłosił: Dojechali!!! 
W Tropical Island atrakcji nie brakuje. Spokojnie można się oderwać od zimowej szarej rzeczywistości i poczuć pełnię lata.  Nie sposób ze wszystkiego skorzystać w jeden dzień. Pływaliśmy w basenie i pluskaliśmy się w wielkim brodziku dla dzieci korzystając z różnych jego atrakcji. Szybko się okazało że nasz synek to potworny zmarzluch, a zamiłowanie do ciepła odziedziczył po Mamusi. No, ale nic straconego nie trzeba go było długo namawiać na spacery po lesie tropikalnym, oglądanie zwierząt i zabawy w piasku. Na wyspie można również odbyć lot balonem, który swoją droga bardzo zachwycił Bartka. Jest jeszcze Klub Tropino gdzie można pojeździć samochodami, powspinać się, czy pobawić w kulkach. O ile samochodzikami Mały był zauroczony i całkiem sprawnie skręcał kierownicą w odpowiednią stronę, tak pozostałe atrakcje typowe dla sal zabaw nie robią na naszym dziecku zbyt dużego wrażenia. Znalazło się też coś dla Tatki na podniesienie adrenaliny -  kompleks zjeżdżalni z różnym poziomem zaawansowania, na jednej podobno pędzi się z prędkością 70km/h. Jak dla mnie miny dorosłych tatusiów wypadających z tej zjeżdżalni były bezcenne. Poza tym jest jeszcze Laguna oraz strefa welness i tu nam już zabrakło czasu. Zabawa była przednia  wiec na pewno jeszcze  na wyspę wrócimy.
















poniedziałek, 12 stycznia 2015

Co mężczyźni widzą w lego?!


Sprawcą całego zamieszanie jest mój mąż. Odkąd dowiedział się, że będzie miał syna nieustannie zaopatruje nasz dom w coraz to nowe zestawy. Swoje pierwsze klocki Lego Bartoś dostał jeszcze jak był w brzuchu. Z racji tego że są przeznaczone dla dzieci od 5 lat dalej cierpliwie czekają schowane głęboko w szafie. Tylko od czasu do czasu mąż do nich zagląda by ukradkiem zbudować sobie jakiś samolocik, jednak jak tylko wkracza Barto w obawie przed zjedzeniem, zgubieniem i zniszczeniem klocki szybko lądują w bezpiecznym miejscu.
  Tymczasem od pół roku trwa u nas nieprzerwanie era DUPLO. Odkąd Bartek nauczył się łączyć klocek z klockiem (ok. 1,5 roku)  i przestało go bawić natychmiastowe niszczenie wszystkiego co powstaje z tych, jakże niezastąpionych klocków tatuś jest wniebowzięty. I tak codziennie, dzień w dzień powstają u nas przeróżne konstrukcje. Największą furorę robi oczywiście "duże kółko". Tatuś z racji zawodu doskonale odnajduje się w temacie, a dziecko skupione i przejęte zapomina języka w gębie. Duże kółko osiągnęło już całkiem niezłe rozmiary. Pociąg wjeżdża i zjeżdża z ławy a nawet ku uciesze Małego kursuje z pokoju do pokoju, przejeżdża przez tunele, pod mostami jest ładowany, tankowany i rozładowywany . Mimo, iż syn wytrwale zaprasza mnie to budowanie to moje "twory" nie umywają się do finezyjnych konstrukcji mojego męża i tak niekwestionowanym mistrzem LEGO pozostaje u nas TATA.

Pierwsza wizyta w górach

Na pierwszą wizytę w góry z naszym dzieckiem wybraliśmy się do Karpacza. Pełni nadziei, nastrojeni pozytywnie prognozami pogody, zapakowaliśmy auto i ruszyliśmy w trasę. Niestety z naszym dojazdem prognozy się zmieniły. Śniegu starczyło zaledwie na półtora dnia. Mimo to postanowiliśmy dobrze się bawić.  Jeździliśmy na sankach lepiliśmy duże ''kujki" z których powstał potem "bałan", spacerowaliśmy, chodziliśmy na place zabaw oraz socjalizowaliśmy nasze dziecko w restauracjach.

Dziecku w pamięć Karpacz zapadł bardzo wyraźnie, gdyż często lubi się do niego odwoływać w różnych swoich życiowych sytuacjach:)

Dialogi i monologi dziecka:

* Rozmowa w domu
Mama : Bartusiu gdzie chcesz jechać?
BartekPojechać do "Kapacza"

* Coś się dzieje nie po myśli Bartka
Bartek: Mama nie, mama nie, mama idz
Mama : Ale gdzie mam iść?
Bartek : Do "Kapacza"!!

* Bartek zmontował sobie pociąg z wagonami i jeździ po kanapie
Bartek: Jadą sobie, jadą, do "Kapacza" jadą.


Na stres i nerwy w trakcie długiej drogi - tatki czapa najlepsza .



Zaczynamy ! Do dzieła!
W trakcie podróży w poszukiwaniu śniegu ze Szczecina do Karpacza, rozmawiając z moim Mężem wpadliśmy na pomysł kolekcjonowania wspomnień w sposób namacalny tak byśmy mogli do tego za jakiś czas wrócić. Każdy kolejny dzień jest dla nas rodziców nowym wyzwaniem. Nasz 2 letni synek Bartek dostarcza nam masy wrażeń, czasem zgrzytu zębów, ale zazwyczaj frajdy z wychowywania, mnóstwa śmiesznych sytuacji i scenek z życia wziętych, których analiza przez wciąż jeszcze malutki rozumek naszego dziecka jest bezcenną pamiątką. Na wstępie krótka relacja z naszej wyprawy!